Kongres Wyzwań Zdrowotnych od 9 lat gromadzi specjalistów i interesariuszy sektora ochrony zdrowia po to, by mogli oni wyrazić swoje stanowisko na temat trendów w medycynie, kierunków, w których ona zmierza, koniecznych zmian i bieżących wyzwań. Przedstawicieli Polskiej Federacji Szpitali nie mogło na niej zabraknąć i tym razem.

W tym roku prezes PFSz Jarosław J. Fedorowski brał udział w dyskusji poruszającej dość newralgiczną, ważną i delikatną kwestię częściowego finansowania sektora opieki zdrowotnej z ubezpieczeń prywatnych czy pracowniczych.

Wśród uczestników Kongresu było wielu dyrektorów szpitali zrzeszonych w PFSz, a w gronie prelegentów na Kongresie byli członkowie Rady Naczelnej i Zarządu PFSz:

Dorota Gałczyńska-Zych – członek Rady Naczelnej PFSz, dyrektor Szpitala Bielańskiego im. Ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie: w sesji „dyrektorskiej”,

Klaudia Rogowska – członek Rady Naczelnej PFSz, dyrektor Górnośląskiego Centrum Medycznego im. prof. L. Gieca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, w sesji „dyrektorskiej”

Tomasz Kopiec – członek Zarządu PFSz, dyrektor Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. prof. W Orłowskiego w Warszawie: sesje „Wyzwania organizacyjne i technologiczne placówek medycznych” oraz “Jakość w ochronie zdrowia”.

Polacy nie chcą płacić więcej na system opieki zdrowotnej – “To kwestia kulturowa, polityczna, ekonomiczna i organizacyjna” – tłumaczył prof. Fedorowski

Głównym celem tego panelu była odpowiedź na pytania, jaki jest potencjał ubezpieczeń zdrowotnych w Polsce i czy mogą one być dobrym źródłem finansowania świadczeń medycznych.

Wśród panelistów znaleźli się:

  • Artur Białkowski – prezes zarządu, Pracodawcy Medycyny Prywatnej, członek zarządu, dyrektor Zarządzający, Pion Usług Biznesowych, Medicover
  • Weronika Dejneka – p.o. prezesa zarządu, PZU Zdrowie SA,
  • Jarosław J. Fedorowski – prezes, Polska Fedracja Szpitali,
  • Andrzej Mądrala – wiceprezes, Ogólnopolskie Stowarzyszenie Szpitali Prywatnych, członek Rady Pracodawcy RP
  • Krzysztof Zdobylak – ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. transformacji i strategii rozwoju systemu ochrony zdrowia

Panel prowadził Jan Kadzikiewicz, redaktor naczelny, Polityka Zdrowotna.

Prezes PFSz wywołany został do odpowiedzi jako pierwszy pytaniem, dlaczego Polacy nie chcą płacić więcej na usługi medyczne. – Z pewnością źródeł takiego podejścia jest wiele – mówił prof. Fedorowski. – To kwestia kulturowa, polityczna, na pewno trochę ekonomiczna, a także związana z organizacją systemu. W najnowszym raporcie OECD Polska wypadła całkiem nieźle pod względem niezaspokojonych potrzeb zdrowotnych. Okazało się, że zaledwie 2,6% z nas czuje, że ich potrzeby zdrowotne nie są w pełni zaspokojone.  Jest to mniej więcej średnia krajów europejskich badanych przez OECD. Jednocześnie zdecydowanie więcej przedstawicieli naszego społeczeństwa zadeklarowało, że jest niezadowolonych z dostępności do świadczeń. W Polsce jest ona rozumiana kulturowo i systemowo jako jak najszybsza dostępność do lekarza specjalisty, a odwiedzamy ich 3 razy częściej niż Amerykanie. Na arenę wkracza tu też wielka polityka, gdzie kolejne rządy od dekad przekonywały nas, że dostęp do opieki zdrowotnej jest darmowy. Powoływano się wielokrotnie na zapisy w Konstytucji RP. Co oczywiście jest błędem. W tym najważniejszym akcie prawnym jest mowa o równym, a nie darmowym dostępie do świadczeń lekarskich. Do źródeł problemu dochodzi jeszcze organizacja sektora, który funkcjonuje w sposób dość fragmentaryczny. Tymczasem dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne są dość powszechne. Wspomniany raport OECD pokazuje, że w Polsce 32% świadczeń opłacamy prywatnie, gdy tymczasem w USA jest to 21%. To za sprawą tego, że za oceanem funkcjonuje system ubezpieczeń, który wspiera częściowo sektor opieki zdrowotnej. Dlatego powinniśmy współgrać, aby wzmocnić ubezpieczenia pracownicze dla dobra pacjenta. Bez nadmiernej polityki. Sam też stoję na stanowisku, że składki zdrowotne powinny być systematycznie zwiększane. Nasze oczekiwania są na miarę ok. 4900 USD na obywatela na rok. Tymczasem według OECD obecne składki pokrywają świadczenia medyczne o wartości 2900 USD rocznie na obywatela.

Krzysztof Zdobylak, ekspert NIL jako przyczyny oporu społeczeństwa do większych opłat na system zdrowotny wskazywał niską satysfakcję z otrzymywanych świadczeń oraz ograniczoną edukację w zakresie opieki zdrowotnej. Wskazał jednocześnie, że prywatne ubezpieczenia są jednym z tych obszarów, które mogą pokazać obywatelom korzyści ze zwiększonych opłat na usługi medyczne.

W tej debacie nie mogło zabraknąć i drugiej strony – przedstawicieli towarzystw ubezpieczeń. Pojawiły się od nich uwagi odnośnie nieefektywności systemu. Jeśli udałoby się tę efektywność poprawić, to okazałoby się, że zasoby finansowe są wystarczające na zaspokojenie potrzeb zdrowotnych społeczeństwa.

Adam Białkowski podjął też kwestię benefitów z dodatkowego ubezpieczenia. Takie rozwiązania jak ulga podatkowa z tytułu jego posiadania mogłaby wpłynąć korzystnie na jego popularność.

Również prezes PZU Zdrowie SA, Weronika Dejneka mówiła o konieczności racjonalnego przeprowadzania zmian systemowych, które umożliwiłyby współpracę pomiędzy publicznymi środkami a prywatnymi ubezpieczeniami.

Paneliści byli zgodni co do tego, że system wymaga reorganizacji, większej transparentności i zmian. Dr Andrzej Mądrala mówił, że dotarliśmy już do momentu, w którym powinniśmy, a wręcz musimy coś zrobić.

Prezes PFSz nie miał wątpliwości, powołując się na podobne modele, że ubezpieczenia prywatne mogą być dobrym i stabilnym źródłem wsparcia finansowego sektora opieki zdrowotnej. – W Polsce funkcjonują już ubezpieczenia komplementarne – mówił prezes Fedorowski.  – Niektórych świadczeń Narodowy Fundusz Zdrowia nie finansuje z publicznych środków. Należą do nich, np. wykorzystanie robotyki chirurgicznej, procedury medycyny personalizowanej czy druga opinia medyczna. Ostatni z wymienionych jest to element obowiązkowy w takich krajach, jak Wielka Brytania, USA czy Kanada. Jest też standardem w ubezpieczeniach międzynarodowych.

Sesja dyrektorska – wspólne sprawy

W tym istotnym spotkaniu brała udział kadra zarządzająca placówkami medycznymi, a także prezes Narodowego Funduszu Zdrowia. Wyjściem do dyskusji była sesja inauguracyjna, w której wystąpiła Minister Zdrowia Izabela Leszczyna. W panelu uczestniczyła Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektor Szpitala Bielańskiego im. Ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie, który znajduje się w szeregach PFSz. Dyrektor odniosła się na początku dyskusji do kwestii utrzymania szpitali powiatowych. – Od kilkudziesięciu lat mam swoje osobiste doświadczenie, które mówi, że nie ma możliwości, aby istniały blisko siebie dwa szpitale powiatowe. Nie w tak rozdyskutowanym społeczeństwie, jakim obecnie jesteśmy. Rozwiązaniem jest jeden organ tworzący, nawet na poziomie województwa. Wówczas jako przedstawiciel mógłby powiedzieć, co nam potrzeba i nałożyć to na mapę zdrowotną. Chcę się też odnieść do pierwszego pytania: Kto rządzi w polskiej ochronie zdrowia. Odpowiedź brzmi: polityka. Bardzo bym chciała, żeby służba zdrowia naprawdę był apolityczna.

Podczas spotkania głos zabrał też Filip Nowak, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, który poproszony został o przedstawienie kierunku, w którym zmierza sektor. Jesteśmy bowiem w miejscu istotnych zmian na arenie politycznej. O ile wyzwania są takie same jak wcześniej, o tyle zmieniło się otoczenie. Prezes mówił, m.in. o weryfikacji dostępności do świadczeń medycznych, zapewnieniu bezpieczeństwa w regionie na przykładzie oddziałów położniczych, o podziale środków między województwa i konieczność zmiany algorytmu, o elastyczności szpitali, gdzie nie wszystkie świadczenia muszą być dostępne 24h/7.

Do jego wypowiedzi jako pierwsza odniosła się dyrektor Gałczyńska-Zych: – Zawsze byliśmy zainteresowani tym, żeby była współpraca pomiędzy placówkami, dyrektorami, a Narodowym Funduszem Zdrowia. Jednak chcemy także, żeby nasz głos jako dyrektorów był słyszalny. Wydaje się, że powoli zaczyna takim być. Liczę na to jednak, że rola dyrektorów szpitali zostanie wzmocniona. Obecnie jesteśmy właściwie administratorami. Duże obciążenie formalne, ogromna liczba aktów prawnych – to nie działa tak, jak należy. Nie czuję się osobą zarządzającą, a wiele decyzji jest mi narzucanych odgórnie.

Rozmawiano także o aktach prawnych, ich lukach, żądaniach płacowych kadry medycznej i personelu niemedycznego. – Zawsze dobrym rozwiązaniem są popularne widełki – mówiła dyrektor Gałczyńska-Zych. – Skoro ustalamy płacę minimalną, ustalmy też maksymalny jej poziom.

W tym temacie wypowiedziała się również Klaudia Rogowska, dyrektor Górnośląskiego Centrum Medycznego im. prof. L. Gieca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach : – Wynagrodzenia to bardzo trudny temat. W naszym szpitalu z tą ustawą nie mamy problemów. Jesteśmy w stanie sprostać jej wymaganiom. Oczywiście ideałem byłoby, gdyby pensje mógł kształtować dyrektor placówki. Jednak  skoro lider stwierdził, że będzie ograniczał naszą decyzyjność, nie pozostaje nam nic innego, jak to zaakceptować. Musimy więc przyjąć, że propozycje lidera są to wynagrodzenia minimalne. (…). Jednocześnie dobrą informacją jest dla mnie deklaracja, że dalsze zmiany będą miały charakter ewolucyjny. Będą szły w kierunku uporządkowania systemu, jego finansowania, dopasowania w trybie ewolucyjnym do potrzeb poszczególnych społeczności (…) Życzyłabym sobie, aby nałożono na to jeszcze referencyjność, ale rozumianą w sensie faktycznym jako pochodną wykwalifikowanej kadry, potencjału technologicznego i przypisanej do tego możliwości realizowania tych bardziej lub najbardziej zaawansowanych świadczeń. Konsekwencją byłoby stworzenie centrów kompetencji w konkretnych zakresach medycznych. To absolutnie wpłynęłoby na jakość świadczonych usług, na efektywność wykorzystania zasobów kadrowych i technologicznych. Do tego idealnie byłoby nałożyć jeszcze rozwiązania sieciowe, czy to w sensie konsorcjów czy umów, które umożliwiłyby przeprowadzenie zmian w kierunku kompleksowego leczenia pacjenta.

Ilu szpitali potrzebujemy w Polsce

W czasie Kongresu nie można było pominąć tego drażliwego tematu, który jest kością niezgody pomiędzy wszystkimi interesariuszami opieki medycznej w Polsce. To temat, który wraca jak bumerang, jest jednak od niego mniej przewidywalny. Czasem na pierwszy plan wysuwają się głosy, że placówek jest za mało, innym razem, że za dużo.

Wyjściem do tegorocznej dyskusji była wypowiedź Minister Leszczyny podczas sesji inauguracyjnej, która jasno zadeklarowała, że żaden szpital nie zostanie zamknięty. Podczas tego panelu potwierdził to dobitnie także Marek Augustyn, zastępca Prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia. Mówił też, że szpitali powinno być po prostu tyle, aby potrzeby zdrowotne społeczeństwa zostały zaspokojone. Jednak też stwierdził, że konsolidacja szpitali, które znajdują się blisko siebie, może przynieść znaczne korzyści zarówno pacjentom, jak i samorządom. Podczas debaty padały pytania na temat możliwości zapewnienia wysokiej jakości usług przy jednoczesnym utrzymaniu ilości placówek medycznych.

Dyrektor Klaudia Rogowska miała okazję wypowiedzieć się na temat potrzeby węższej specjalizacji szpitali czy też utrzymania jak najszerszego zakresu usług – Nie jesteśmy szpitalem powiatowym, a jednocześnie mamy ten komfort, że stale się rozwijamy. Otworzyliśmy ostatnio oddział chorób zakaźnych – mówi dyrektor Rogowska. – Jednak od wielu lat mówimy, że mapy potrzeb zdrowotnych miały służyć diagnozie systemu, a później jego naprawie. Obecnie tę diagnozę już mamy. Ona pewnie wymaga kontynuacji i weryfikacji. Jednak narzędzie jest i ono pokazuje, co i gdzie jest, czego i gdzie nam brakuje, czy łóżek jest gdzieś za dużo czy za mało. Mam nadzieję, że nasz szpital jest placówką, której nikt nie zlikwiduje, bo jednak jesteśmy inną jednostką niż szpitale powiatowe. Natomiast my też widzimy, że coś się dzieje. Infrastruktury mamy dużo, oddziałów mamy dużo, jednak i tak pacjentów na niektórych oddziałach mamy nadmiar. To pokazuje, że wykorzystanie potencjału jest bardzo różne już na samym poziomie województwa. Istnieją placówki mocno dociążone, a są takie, które z jakiegoś powodu dociążone nie są. I sytuacja faktyczna jest inna od teoretycznej. Potrzeba nam usystematyzowania obecnego systemu. Jest tu dużo przestrzeni, którą trzeba poprawić. My też jako szpital kliniczny mamy oczekiwania. Też chcemy wiedzieć, co znaczy, że dany pacjent potrzebuje szpitala wysokoreferencyjnego. Czasem okazuje się, że to właśnie my jesteśmy szpitalem najbardziej obciążonym, bo pełnimy dokładnie taką samą funkcję jak szpitale powiatowe z rozszerzeniem jej na zadania edukacyjne. Tymczasem finansowanie jest oparte na sytuacji teoretycznej, a nie na faktycznej.

Jakość w ochronie zdrowia

Kongres stał się świetną okazją do spojrzenia na pół roku funkcjonowania Ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta. Wśród panelistów obecny był Tomasz Kopiec, dyrektor Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. prof. W. Orłowskiego w Warszawie – Myślę, że z jakością mamy do czynienia już od dawna. To nie jest tak, że wcześniej jej nie było, a wspomniana ustawa ją nagle wprowadziła. Te szpitale, które miały i mają ambicję, a w szczególności placówki kliniczne, są traktowane jako pewnego rodzaju wzorzec. To nie znaczy jednak, że tej jakości nie poprawiamy. Także w naszym szpitalu. Odbywa się to na wielu poziomach. Jednak zmiany powinny być przeprowadzane już na etapie kształcenia uniwersyteckiego. Ważne jest przygotowanie i uświadamianie przyszłych medyków o obowiązujących standardach. To osoby, które wkrótce uzupełniać będą obecny personel, a z czasem zastąpią go całkowicie.

Pod koniec dyskusji pojawiła się też kwestia finansowania jako jednego z głównych narzędzi niezbędnych do realizacji ustawy. – Bez odpowiednich środków o jakości możemy tylko dyskutować – mówił dyrektor Kopiec. – To ważne w szczególności w lecznictwie stacjonarnym, żeby szpitale wiedziały, jakie środki mają do dyspozycji. Istotne jest też zakończenie dyskusji, czy to ma być ryczałt, czy też inna forma finansowania. To spowoduje, że dyrektor zarządzający będzie mógł realnie planować świadczenie usług medycznych. Drugą kwestią, która wpływa na jakość w sektorze ochrony, to edukacja pacjenta. Musi on zdobyć wiedzę, jak swoim zdrowiem zarządzać. W tym procesie musimy go wspierać. Musimy zadbać też o profilaktykę, zwłaszcza w obliczu faktu, że nasze społeczeństwo się starzeje. To pozwoli nam skuteczniej zarządzać zdrowiem społeczeństwa w przyszłości.

Wyzwania organizacyjne i technologiczne placówek medycznych

To kolejne ciekawe spotkanie, do którego zaproszony został dyrektor Tomasz Kopiec i jako jedyny w dyskusji reprezentował jednostkę medyczną.  Wyjściem do rozmowy były badania Centrum E-Zdrowia, według których ponad połowa placówek przyznaje się do przeciętnej dojrzałości cyfrowej. Główną barierą jest brak odpowiednich środków finansowych. Wśród największych wyzwań wskazują one, m.in. konieczność zwiększania ochrony danych osobowych, odporności na cyberataki, poprawę działania systemów informatycznych. Panel miał być merytorycznym spojrzeniem praktyków na to, jak te problemy rozwiązać.

Jednak prowadzący zaczął od bardziej interesującej kwestii. Czy cyfryzacja jest nam w ogóle potrzebna, skoro naraża newralgiczne dane na przejęcie, czyni z centrów medycznych źródła wiedzy dla międzynarodowych hakerów? – Jako szpitale mierzymy się z tym wyzwaniami – mówił dyrektor Kopiec. – W naszej placówce właśnie przechodzimy proces cyfryzacji. Dzieje się to oczywiście z ogromnym oporem. To co na papierze wydaje się banalne, w rzeczywistości takie nie jest. Ilość systemów, które funkcjonują w szpitalach, wymaga integracji, a narzędzia nie zawsze są kompatybilne. To zniechęca zarówno nas – jako managerów, jak i sam personel. Oczywiście jestem za tym, aby je  wprowadzić. Nie możemy jednak zapominać o czynniku ludzkim. Musimy znaleźć środki również na edukację i na dostosowanie cyfrowych rozwiązań do potrzeb i możliwości samego personelu. Drugą ważną kwestią jest odpowiedzialność szpitala za pełną integrację wszystkich tych systemów. Jako placówki medyczne powinniśmy dostawać gotowe schematy do wdrożenia. Firmy – ich twórcy i dostawcy – powinni się ze sobą porozumieć, by zsynchronizować działanie dostarczanych narzędzi i dopiero wdrożyć je w jednostkach, odciążając w ten sposób system. Proszę pamiętać, że my wydajemy pieniądze publiczne.  Nie mamy czasu zastanawiać się, czy dany produkt będzie u nas funkcjonował czy też nie, czy będzie kompatybilny z innym czy też nie, czy firmy się ze sobą lubią. Okazuje się bowiem, że to też jest istotny czynnik.

Dyrektor Kopiec w trakcie dyskusji poruszył kwestię pozyskiwania zgód pacjentów, która także jest istotną barierą w cyfryzacji. To problem głównie w przypadku osób starszych oraz pacjentów na SOR, z którymi kontakt bywa utrudniony. Kolejnym tematem, na który zwrócił uwagę, jest brak wsparcia ze strony dostawców narzędzi cyfrowych. – Chcielibyśmy mieć takie miejsce, do którego moglibyśmy zadzwonić, by ktoś pomógł nam rozwiązać techniczne problemy – podkreślał dyrektor Kopiec. – Bo to też kwestia przyszłości – 5-10 lat. My nie wiemy, w którym kierunku będą te systemy się rozwijały, i które z nich są najlepszym rozwiązaniem i trwałą, długoletnią inwestycją.

Tych dyskusji “na szczycie” powinien posłuchać każdy interesariusz służby zdrowia – od dyrektorów placówek, po pacjentów. Przybliżają istotne kwestie i wyzwania, z którymi mierzy się system oraz przedstawia interesujące propozycje rozwiązań od tych, którzy muszą sobie z tymi problemami radzić na co dzień.