Czy mamy się czego obawiać?

Pole elektromagnetyczne to nie osiągnięcie najnowszej technologii. Występuje ono w naturze od początku dziejów. Emituje je ziemia, kosmos, piorun…Faktem jest jednak, że stworzone przez człowieka urządzenia dokładają na co dzień sporą dawkę promieni. Coraz więcej ich jest też w szpitalach. Robotyzacja i cyfryzacja służą szybszej diagnostyce, precyzyjniejszym procesom leczenia, zwiększaniu ich efektywności i skracaniu okresu rekonwalescencji. Czy jednak nie “strzelamy sobie w kolano”, zanurzając się wręcz w PEM? Czy konsekwencje tego mogą znacznie przewyższać korzyści?

Tym wątpliwościom poświęcony jest kolejny podcast u z serii: “Szpital na OIOM’ie”. W 9. odcinku gościem prowadzącego – Piotra Wójcika – jest dr inż. Ireneusz Wochlik, Prezes Fundacji AI LAW TECH.

Faktem jest, że obecnie bardziej niż kiedykolwiek narażeni jesteśmy na oddziaływanie pola elektromagnetycznego. Poza naturalnymi źródłami generuje je każde urządzenie, które potrzebuje prądu. Tworzy go telefon komórkowy, maszt 5G, antena telewizyjna, robot kuchenny i najmniejszy nawet sprzęt w placówce medycznej służący do diagnostyki czy rehabilitacji.

 –  Współcześnie ilość źródeł promieniowania niebotycznie wzrosła – przyznaje prezes Wochlik. – Kluczowe jest zatem pytanie generowane głównie przez media: czy się go bać, czy nie? Jeśli spojrzymy na to bardzo wąsko, to zauważymy, że znów człowiek narażony jest na działanie czegoś – i to czegoś, czego nie widzi. A tego się boimy”.

W całej dyskusji na temat wpływu PEM na organizm człowieka kluczowe znaczenie mają dwa aspekty.

Pierwszym są rodzaje pola elektromagnetycznego. Wyróżniamy promieniowanie:

  • niejonizujące – jego źródłem są właśnie ziemia, czy chociażby anteny transmisyjne; nie ma ono wpływu na organizmy żywe;
  • jonizujące – to z kolei generowane jest np. właśnie przez medyczne urządzenia diagnostyczne m.in. przez tomograf czy aparat RTG, to ono wpływa na nasze funkcjonowanie.

Po drugie, wart zauważenia jest fakt, że obecnie dawki promieniowania podawane podczas badań są ściśle kontrolowane i wręcz znikome. Ich zminimalizowanie dzięki m.in. rozwojowi technologicznemu oraz rosnącej wiedzy i doświadczeniu sprawiło, że właściwie nie bierze się ich pod uwagę jako elementów szkodliwych. Jednocześnie badania są krótkotrwałe, a zatem ekspozycja na promieniowanie jonizujące jest niewielka.

Jednak rozmówcy starali się spojrzeć szerzej na zagadnienie PEM, a także na obawy związane z szeroko pojętą cyfryzacją – nie tylko placówek medycznych. Omawiano m.in. rozwój urządzeń i systemów oraz ich wzajemny wpływ na siebie w tym m.in. generowanie możliwych zakłóceń, ewentualne błędy w diagnostyce, problemy w przesyłach danych. – Musimy zwrócić uwagę na fakt, że gdyby cały postęp technologiczny odbywał się bez standaryzacji, badań i kontroli, faktycznie mogłoby to doprowadzić do zakłóceń i niepożądanych sytuacji – podkreśla prezes Wochlik. – Ponadto, im więcej jest tych urządzeń, tym są one lepsze, precyzyjniejsze i muszą generować mniejsze pole elektromagnetyczne, właśnie po to, aby uniknąć wzajemnego zakłócania. Z automatu więc będą działać łagodniej także na nas. Poza tym musimy też tak samo zaufać inżynierom, jak ufamy lekarzom

Na szczęście PEM w szpitalach jest bardziej akceptowane w społeczeństwie niż w innych sektorach. Nie boimy się zabiegów rehabilitacyjnych z wykorzystaniem urządzeniem generujących promieniowanie czy laserów, w których pole elektromagnetyczne (często dość silne) jest standardem.

Skąd biorą się więc obawy i teorie spiskowe dotyczące globalnego wykorzystania PEM?  Z pewnością jest to swoista moda, potrzeba kontrowersji i chęć wyrażenia sprzeciwu na kierunek rozwoju. Negatywne opinie padają na podatny grunt strachu przed nieznanym, który wpisany jest w naturę człowieka. – Zauważmy jednak istotny paradoks – mówi prezes Wochlik. – Wszyscy, którzy sieją teorie spiskowe, wykorzystują do ich rozpowszechniania Internet generujący pole elektromagnetyczne. Używają do tego smartfonów i komputerów. Sięgają więc po rozwiązania, przeciwko którym sami protestują.

Zachęcamy do posłuchania całej rozmowy nie tylko o wpływie PET na funkcjonowanie dzisiejszych placówek medycznych, ale także o globalnym strachu i o wizji powrotu jedynie do naturalnych źródeł promieniowania – do rzeczywistości, w której funkcje życiowe pacjenta przy operacji sprawdza się, mierząc palcem puls, a zabiegi przeprowadza się przy kaganku.

Cała rozmowa dostępna na medexpress.pl.

 

Zachęcamy również do dołączenia do  kampanii “Medycyna bez granic. Siła łączności” – inicjatywy pod patronatem Polskiej Federacji Szpitali i Stowarzyszenia Inżynierów Telekomunikacji. Przeczytaj o akcji i wypełnij ankietę. Z góry dziękujemy!